Zdarzyło się raz, że Furtian Wacław w swojej wielkiej pielgrzymce po barbarzyńskich krainach dotarł aż do dalekich Syrakuz. Zapytał tam przechodniów, kto w tym mieście jest największym z mędrców, albowiem pragnął pokonać go w dyskusji na argumenty i udowodnić wyższość Pentalogu nad katofilozofią. Jako też i zaprowadzono go do pewnego siwobrodego starca, zwanego Archimedesem, który pochylony nisko rysował na piasku jakieś koła i wypisywał wzory.
- Nad czym tak się głowisz, dziadku? - zagadnął go Wacław.
- Rozważam różne problemy geometryczne, to wielce frapująca dziedzina, w której jest jeszcze wiele do odkrycia. Teraz np. zastanawiam się nad sferami - odparł Archimedes.
- Błachachacha!!!! - wybuchnął śmiechem Wacław. - Furtianie już dawno znają ostateczną definicję sfery, wiemy że jest to zbiór wszystkich punktów równo odległych od dowolnie obranego punktu. Ta definicja jest ostateczna i nie ma się co nad nią zastanawiać, chyba, że jakiś filozof jest w stanie podać lepszą definicję od tej.
- Spokojnie, rozpatrzmy tę definicję - zauważył Archimedes. I narysował punkt. - To jest punkt. Skoro definicja jest dobra, to zbiorem wszystkich punktów równo oddalonych od niego o odległość równą zero, którą przecież dopuszcza definicja, jest ten sam punkt, który jest zarazem środkiem sfery. Mamy więc intrygującą sferę będącą zarazem punktem.
- Bzdura! - ryknął Wacław. - Co to za jakieś katolickie sfery? Masz podać lepszą definicję a nie rysować bzdurne jednopunktowe sfery.
- Weźmy więc dwa punkty - Archimedes postawił drugi punkt obok pierwszego. - Teraz przyjmijmy, że odległość, która nas interesuje to odległość między tymi dwoma punktami. Zatem warunki definicji sfery dla jednego z nich spełnia wyłącznie drugi. I odwrotnie. Mamy więc dwie przenikające się sfery punktowe. Każdy z tych dwu punktów jest więc sferą dla drugiego.
- Kompletny katolicki idiotyzm - Wacław nielicho się zdenerwował. - Błachachacha!!! choćbyś się sfajdał z wysiłku, nie wymyśliłeś lepszej definicji. A twoje przenikające się sfery to absurd, tumanie bez wyobraźni.
- Zaraz, zaraz - zauważył Archimedes. - Przecież ja nie wymyślam lepszej definicji, tylko sprawdzam twoją. Skoro uważasz moje sfery za bzdurne, to podważasz sam definicję, którą uważasz za prawdziwą. Jeśli te sfery są bzdurne, bzdurna jest też definicja. Jeśli definicja jest ostateczna i prawdziwa, prawdziwe są też moje sfery. Mogę narysować jeszcze wiele innych sfer... - i tu Archimedes zaczął rysować wiele innych sfer, ale Wacław w ogóle na to nie zwrócił uwagi lecz powiedział:
- To typowe zapętlenie filozofa, myślisz, że jesteś wielkim wykładowcjaninem, a tu proszę, taki prosty "Furt Wac", wykazał, że nie znasz się na niczym. Nawet twój katolicki Bóg ci nie pomoże. Błachachacha!!!!!!!
I nim Archimedes zdążył wyjęczeć coś więcej niż "Noli turbare sphairas meos ", Wacław podeptał rysunki sfer i tak potraktował go Brzytwą Furtiana, że ten się aż nogami nakrył.
W ten sposób Furtian Wacław po raz kolejny utarł nosa uczonym wykładowcjanom.
sobota, 19 lutego 2011
czwartek, 30 lipca 2009
Jako Furtian Błażej pognębił PAODa
Pewnego dnia podszedł do Furtiana Błażeja pewien człowiek i rzekł:
- Jestem ateistą, panie Furtianie. Mam jednak pytanie. Jak ateista może stać się Furtianem? Przecież bycie Furtianem oznacza odrzucenie Dekalogu i zastąpienie go Pentalogiem.
- To prawda - odrzekł Furtian Błażej. - Prawdziwy Furtian jest ateistą, nie uznaje Dekalogu, tylko Pentalog.
- Lecz w Dekalogu mamy np. przykazanie by nie wzywać imienia Boga nadaremno. Przecież ateista nie może wzywać imienia Boga, bo on przecież wie, że żadnego Boga nie ma. Więc nie wzywa jego imienia. A skoro nie wzywa - to znaczy, że postepuje zgodnie z Dekalogiem. A skoro postępuje zgodnie z Dekalogiem nie może być Furtianem!
- To czcza sofistyka - oznajmił Furtian Błażej. - Typowa dla kauzyperdów. Furtian również nie wyznaje Dekalogu a jest ateistą.
- W Dekalogu - kontynuował ów człek - mamy też przykazanie "Nie zabijaj". Jeśli ateista nikogo nie zabił, znaczy postąpił zgodnie z Dekalogiem. Jeśli ateista traktuje z czcią swych rodziców, również postępuje zgodnie z przykazaniami Dekalogu. Nie może więc ateista być zarazem Furtianem.
- Nie jesteś ateistą ani tym bardziej Furtianem - odpowiedział Furtian Błażej. - Jesteś tylko pseudo-ateistycznym obrońcą Dekalogu (w skrócie paod-em). Gdybyś był ateistą musiałbyś być Furtianem - postępowałbyś bowiem zgodnie z Pentalogiem a nie Dekalogiem. Tak rzekł Furtian Błażej.
- Jestem ateistą, panie Furtianie. Mam jednak pytanie. Jak ateista może stać się Furtianem? Przecież bycie Furtianem oznacza odrzucenie Dekalogu i zastąpienie go Pentalogiem.
- To prawda - odrzekł Furtian Błażej. - Prawdziwy Furtian jest ateistą, nie uznaje Dekalogu, tylko Pentalog.
- Lecz w Dekalogu mamy np. przykazanie by nie wzywać imienia Boga nadaremno. Przecież ateista nie może wzywać imienia Boga, bo on przecież wie, że żadnego Boga nie ma. Więc nie wzywa jego imienia. A skoro nie wzywa - to znaczy, że postepuje zgodnie z Dekalogiem. A skoro postępuje zgodnie z Dekalogiem nie może być Furtianem!
- To czcza sofistyka - oznajmił Furtian Błażej. - Typowa dla kauzyperdów. Furtian również nie wyznaje Dekalogu a jest ateistą.
- W Dekalogu - kontynuował ów człek - mamy też przykazanie "Nie zabijaj". Jeśli ateista nikogo nie zabił, znaczy postąpił zgodnie z Dekalogiem. Jeśli ateista traktuje z czcią swych rodziców, również postępuje zgodnie z przykazaniami Dekalogu. Nie może więc ateista być zarazem Furtianem.
- Nie jesteś ateistą ani tym bardziej Furtianem - odpowiedział Furtian Błażej. - Jesteś tylko pseudo-ateistycznym obrońcą Dekalogu (w skrócie paod-em). Gdybyś był ateistą musiałbyś być Furtianem - postępowałbyś bowiem zgodnie z Pentalogiem a nie Dekalogiem. Tak rzekł Furtian Błażej.
Jak Furtian Antoni przechytrzył Malkontenta
Furtian Antoni, wędrując po bezdrożach Albanii w poszukiwaniu kolejnych wyznawców furtianizmu, natknął się razu pewnego na człowieka, który tak jak on podróżował z kraju do kraju, choć w zgoła innym celu.
- Dokąd zmierzasz, wędrowcze? - spytał najuprzejmiej jak potrafił furtian Antoni.
- Wędruję w poszukiwaniu swojego miejsca na ziemi - odparł wędrowiec.
- Czy nie znalazłeś dotąd odpowiedniego dla siebie? - nagabywał dalej Antoni.
- Nie. Wszędzie ludzie wierzą w jakichś bogów, wyznają jakieś autorytety, a ja zawsze myślałem po swojemu. Nie ma dla mnie miejsca - rzekł zasmucony pielgrzym.
– Rety! - podskoczył z radości furtian Antoni, potrząsając swym habitem jak hiszpański tancerz. - Trafiłeś w sedno! Jestem właśnie człowiekiem, który głosi wiarę we własny autorytet każdego człowieka! - wykrzykiwał z entuzjazmem. - Mógłbyś zostać jednym z nas! Tworzymy bractwo furtian, które przyjmie cię z otwartymi ramionami!
- Brzmi pięknie - odrzekł wędrowiec. - Ale...
- Czy coś cię trapi? - spytał pośpiesznie Antoni.
- Jeśli każdy z was żyje jak chce, to co was łączy? - spytał z niepokojem pielgrzym. - Co sprawia, że jesteście furtianami? Czy musiałbym złożyć jakieś śluby?
- Skądże! Wystarczy, że zaakceptujesz Pentalog, nowy kodeks moralny dla wolnych ludzi, swoich własnych guru! - zachęcał go dalej Antoni.
- Ale jak mógłbym być swoim własnym guru, skoro przedtem musiałbym zaakceptować jakiś kodeks? Czyż nie mówiłem ci, że właśnie od tego próbuję uciec? - spytał zaskoczony wędrowiec.
- Ależ Pentalog to deklaracja niepodległości, to kodeks guru! - prawił dalej Antoni.
- Czyż będąc własnym guru, nie należy mieć własnego kodeksu? - spytał znowu pielgrzym.
Antoni strapił się. Oto trafił na kolejnego niewolnika katolickiej sekty, pseudoateistycznego obrońcę Dekalogu. Rzekł więc po namyśle: - Przykro mi, nie nadajesz się na furtiana. Okazałeś się zwykłym kauzyperdą i malkontentem. Tak rzekł furtian Antoni, a przypowieść ta upamiętnia fakt, że świat roi się od pozornych wolnomyślicieli, zakamuflowanych katolików, agentów Opus Dei i innych pułapek czyhających na suwerenną świadomość.
- Dokąd zmierzasz, wędrowcze? - spytał najuprzejmiej jak potrafił furtian Antoni.
- Wędruję w poszukiwaniu swojego miejsca na ziemi - odparł wędrowiec.
- Czy nie znalazłeś dotąd odpowiedniego dla siebie? - nagabywał dalej Antoni.
- Nie. Wszędzie ludzie wierzą w jakichś bogów, wyznają jakieś autorytety, a ja zawsze myślałem po swojemu. Nie ma dla mnie miejsca - rzekł zasmucony pielgrzym.
– Rety! - podskoczył z radości furtian Antoni, potrząsając swym habitem jak hiszpański tancerz. - Trafiłeś w sedno! Jestem właśnie człowiekiem, który głosi wiarę we własny autorytet każdego człowieka! - wykrzykiwał z entuzjazmem. - Mógłbyś zostać jednym z nas! Tworzymy bractwo furtian, które przyjmie cię z otwartymi ramionami!
- Brzmi pięknie - odrzekł wędrowiec. - Ale...
- Czy coś cię trapi? - spytał pośpiesznie Antoni.
- Jeśli każdy z was żyje jak chce, to co was łączy? - spytał z niepokojem pielgrzym. - Co sprawia, że jesteście furtianami? Czy musiałbym złożyć jakieś śluby?
- Skądże! Wystarczy, że zaakceptujesz Pentalog, nowy kodeks moralny dla wolnych ludzi, swoich własnych guru! - zachęcał go dalej Antoni.
- Ale jak mógłbym być swoim własnym guru, skoro przedtem musiałbym zaakceptować jakiś kodeks? Czyż nie mówiłem ci, że właśnie od tego próbuję uciec? - spytał zaskoczony wędrowiec.
- Ależ Pentalog to deklaracja niepodległości, to kodeks guru! - prawił dalej Antoni.
- Czyż będąc własnym guru, nie należy mieć własnego kodeksu? - spytał znowu pielgrzym.
Antoni strapił się. Oto trafił na kolejnego niewolnika katolickiej sekty, pseudoateistycznego obrońcę Dekalogu. Rzekł więc po namyśle: - Przykro mi, nie nadajesz się na furtiana. Okazałeś się zwykłym kauzyperdą i malkontentem. Tak rzekł furtian Antoni, a przypowieść ta upamiętnia fakt, że świat roi się od pozornych wolnomyślicieli, zakamuflowanych katolików, agentów Opus Dei i innych pułapek czyhających na suwerenną świadomość.
wtorek, 21 lipca 2009
Z listów furtiana Grzegorza do Burundi
Wiele już dzikich krain przemierzył Furtian Wacław, aż w końcu w dalekiej Persji ugościł go sam król Kserkses. Władca ten niebywale zainteresował się Pentalogiem i nawet bliski był zostania furtianem. Pewnego dnia jednak, kiedy zaprosił Wacława na morską przejażdżkę swą królewską galerą, trochę zepsuła się pogoda i Wacław, niezwyczajny takich przygód, poczuł się odrobinę niedobrze. Poprosił Kserksesa, by zawrócili do brzegu, ten jednak ze śmiechem oświadczył:
- Nie lękaj się niczego, zacny Furtianie! Mam ja sprawdzone sposoby na wzburzone morskie odmęty. Kiedy tylko bowiem zaczynają się fale robić zbyt wysokie i niebezpieczne, zaraz rozkazuję mym podwładnym, by wychłostali je łańcuchami i napiętnowali rozżarzonym żelazem. To musi skutkować, albowiem fale w końcu się uspokajają.
- Jakże to? - zdumiał się Wacław. - Chłostanie fal nie może być metodą na uspokojenie żywiołu!? Wszak to woda jest tylko, nie zaś fala. Fale są bytami niematerialnymi.
- Jak to niematerialnymi? - teraz zdumienie wyrysowało się na twarzy Kserksesa. - Są całkowicie materialne. Można ich dotknąć, mogą przewrócić i zatopić nasz statek.
- Woda jest materialna - odparł Wacław. - Fala nie może być materialna. Gadasz królu, jak jakiś Katolicki doktryner i prowokator.
- Ejże, nie zapominaj z kim rozmawiasz - upomniał go Kserkses gniewnie mierzwiąc swą brodę. - Jeśli nie wierzysz, że fale są materialne,możesz się zaraz na własnej skórze o tym przekonać.
- Czyś już zapomniał, królu, jak tłumaczyłem ci o co chodzi z informacją zaszytą w materii? Informacja jest niematerialna, ale zaszyta w materii, która siłą rzeczy oczywiście jest materialna.
- Tak, a masło maślane, jest zrobione z masła. Obraziłeś mój majestat, powątpiewając w zdrowy rozsądek i empirię. Dlatego wkrótce empirycznie doświadczysz tej swojej rzekomej niematerialności fal.
Tu Kserkses skinął na swoich gwardzistów, a ci, snadź zwyczajni takich sytuacji, sprawnie Wacława chwycili i zręcznie wyrzucili za burtę wprost w coraz bardziej wzburzone morze. I istotnie jak najbardziej materialne fale zrobione z jak najbardziej materialnej wody wciągnęłyby Wacława na zawsze w swe głębie. Lecz stał się cud - oto Wacław w ostatniej chwili przypomniał sobie, że ma Pentalog oprawiony w solidne drewniane okładki, a dzięki nim i umiejętnościom surfowania (wiele wszak surfował po sieci w swym życiu), wydostał się po wielu trudach na brzeg. Tak to po raz kolejny Pentalog pokonał katolickie poglądy!
- Nie lękaj się niczego, zacny Furtianie! Mam ja sprawdzone sposoby na wzburzone morskie odmęty. Kiedy tylko bowiem zaczynają się fale robić zbyt wysokie i niebezpieczne, zaraz rozkazuję mym podwładnym, by wychłostali je łańcuchami i napiętnowali rozżarzonym żelazem. To musi skutkować, albowiem fale w końcu się uspokajają.
- Jakże to? - zdumiał się Wacław. - Chłostanie fal nie może być metodą na uspokojenie żywiołu!? Wszak to woda jest tylko, nie zaś fala. Fale są bytami niematerialnymi.
- Jak to niematerialnymi? - teraz zdumienie wyrysowało się na twarzy Kserksesa. - Są całkowicie materialne. Można ich dotknąć, mogą przewrócić i zatopić nasz statek.
- Woda jest materialna - odparł Wacław. - Fala nie może być materialna. Gadasz królu, jak jakiś Katolicki doktryner i prowokator.
- Ejże, nie zapominaj z kim rozmawiasz - upomniał go Kserkses gniewnie mierzwiąc swą brodę. - Jeśli nie wierzysz, że fale są materialne,możesz się zaraz na własnej skórze o tym przekonać.
- Czyś już zapomniał, królu, jak tłumaczyłem ci o co chodzi z informacją zaszytą w materii? Informacja jest niematerialna, ale zaszyta w materii, która siłą rzeczy oczywiście jest materialna.
- Tak, a masło maślane, jest zrobione z masła. Obraziłeś mój majestat, powątpiewając w zdrowy rozsądek i empirię. Dlatego wkrótce empirycznie doświadczysz tej swojej rzekomej niematerialności fal.
Tu Kserkses skinął na swoich gwardzistów, a ci, snadź zwyczajni takich sytuacji, sprawnie Wacława chwycili i zręcznie wyrzucili za burtę wprost w coraz bardziej wzburzone morze. I istotnie jak najbardziej materialne fale zrobione z jak najbardziej materialnej wody wciągnęłyby Wacława na zawsze w swe głębie. Lecz stał się cud - oto Wacław w ostatniej chwili przypomniał sobie, że ma Pentalog oprawiony w solidne drewniane okładki, a dzięki nim i umiejętnościom surfowania (wiele wszak surfował po sieci w swym życiu), wydostał się po wielu trudach na brzeg. Tak to po raz kolejny Pentalog pokonał katolickie poglądy!
Nawrócenie Izydora
Ja znalazłem zaś taki epizod z życia prawdziwego Furtiana Grzegorza: Kawałek czasu temu, w jakiejś prowincjonalnej mieścinie, za walkę z katolickim ciemnogrodem, Furtian Grzegorz został schwytany i uwięziony. I tak się złożyło, że cela po sąsiedzku, była celą smierci, gdzie siedział pewien okrutny przestępca skazany za morderstwo na swych rodzicach. Ponieważ nic innego nie miał do roboty, zaczął Grzegorz nauczać owego przestępcę Pentalogu.
- Dekalog jest już przestarzały - mówił. - Dziś obowiązuje już po wsze czasy Pentalog - doskonałe dzieło ludzkiego Rozumu.
- To świetnie - ucieszył się ów przestępca. - Skoro Dekalog już nie obowiązuje, nie dotyczą mnie zbudowane na jego fundamencie przepisy karne, z racji których tu gniję czekając na egzekucję. Wszak złamałem "Nie zabijaj" i "Czcij ojca swego i matkę swoją", ale to nieważne, bo Dekalog już też jest nieważny. I tak oto morderca stał się Furtianem, przyjął imię Izydor i sławił chwałę Pentalogu. Niezbyt długo co prawda, bo ledwie jeden dzień, gdyż nazajutrz zawisł na stryczku, stając się kolejną furtiańską ofiarą przemocy katolickiej. Lecz jego imię nie będzie zapomniane!
- Dekalog jest już przestarzały - mówił. - Dziś obowiązuje już po wsze czasy Pentalog - doskonałe dzieło ludzkiego Rozumu.
- To świetnie - ucieszył się ów przestępca. - Skoro Dekalog już nie obowiązuje, nie dotyczą mnie zbudowane na jego fundamencie przepisy karne, z racji których tu gniję czekając na egzekucję. Wszak złamałem "Nie zabijaj" i "Czcij ojca swego i matkę swoją", ale to nieważne, bo Dekalog już też jest nieważny. I tak oto morderca stał się Furtianem, przyjął imię Izydor i sławił chwałę Pentalogu. Niezbyt długo co prawda, bo ledwie jeden dzień, gdyż nazajutrz zawisł na stryczku, stając się kolejną furtiańską ofiarą przemocy katolickiej. Lecz jego imię nie będzie zapomniane!
Kazanie Wacława w Jerozolimie
Jak podają pradawne źródła, furtian Wacław wstąpił niegdyś na stragan w Jerozolimie i krzyknął: - Bracia! Wasz Kościół pragnie mojego zbawienia za wszelką cenę. A tymczasem my, furtianie, jedyni Wolni Ludzie tej ziemi, Kościoła nie uznajemy i bardzo pragniemy zostać potępieni! Dlaczegóż chcecie nas na siłę uszczęśliwić swoim zbawieniem!? Wtedy wystąpił z tłumu jeden głupi wieśniak i zapytał:
- A czemuż to występujecie przeciw religii naszej świętej?
- Głupcze - odrzekł Wacław - bo religia to przeżytek! Nowoczesnym uniwersalnym światopoglądem jest ateizm! - wykrzyknął.
Głupi wieśniak poskrobał się w czoło i zapytał:
- A co jest ten ateizm?
- Widzisz, taką wodę ci z mózgu robi twoja religia, że nawet nie wiesz, co to ateizm! A to jest niewiara w bogów, życie pozagrobowe i inne bajki, którymi karmi was kościół, żeby nad wami panować! - rozochocił się Wacław.
Na to głupi wieśniak znowu poskrobał się w czoło i spytał nieśmiało:
- Ale... jak ty w Boga jedynego nie wierzysz, to jak ty chcesz być potępiony?
Wacław zamilkł, dech stracił, ale tylko na chwilkę, by zaraz potem huknąć: - A zabrać mi stąd tego katofilozofka i kauzyperdę! Błachachacha! I było to kolejne wspaniałe zwycięstwo wszystkich Furtian nad katociemnotą.
- A czemuż to występujecie przeciw religii naszej świętej?
- Głupcze - odrzekł Wacław - bo religia to przeżytek! Nowoczesnym uniwersalnym światopoglądem jest ateizm! - wykrzyknął.
Głupi wieśniak poskrobał się w czoło i zapytał:
- A co jest ten ateizm?
- Widzisz, taką wodę ci z mózgu robi twoja religia, że nawet nie wiesz, co to ateizm! A to jest niewiara w bogów, życie pozagrobowe i inne bajki, którymi karmi was kościół, żeby nad wami panować! - rozochocił się Wacław.
Na to głupi wieśniak znowu poskrobał się w czoło i spytał nieśmiało:
- Ale... jak ty w Boga jedynego nie wierzysz, to jak ty chcesz być potępiony?
Wacław zamilkł, dech stracił, ale tylko na chwilkę, by zaraz potem huknąć: - A zabrać mi stąd tego katofilozofka i kauzyperdę! Błachachacha! I było to kolejne wspaniałe zwycięstwo wszystkich Furtian nad katociemnotą.
Jako wygnano cnego Berengara
Onegdaj Furtian Berengar przybył do pewnego miasta, by oświecać jego mieszkańców światłem Pentalogu, a sandał jeden miał jeno na swej stopie, albowiem na drugim wypisał pentalog i pozostawił onego na pustyni Kalahari. Wstąpił więc Berengar na beczkę z kapustą i zakrzyknął: "Suwerenne Byty, Znacie zaliż Pentalog???!!!!!" -" Nie znamy go, lecz znamy Dekalog odkrzyknął ktoś z tłumu, czemuż mamy porzucić jeden, by zastąpić go drugim???!!!! " I rzekł ci naonczas Berengar - "Jesteś pseudoateistycznym obrońcą Dekalogu na usługach Opus Dei!!!! " Na to wziął ktoś ze stojących ziemniaka i cisnął w Berengara, aże się zachwiał i spadł prawie z beczki z kapustą. Berengar jednako niewzruszon nadal głosił Pentalog. Wówczas jeden ze starszych zapytał, "Mężu cny, jeżeli jako powiadacie, każden z nas suwerennością obdarzon, czemu twój osąd lepszym ma być od naszego? Zaliż nie godzisz w naszą suwerenność?". Zapałał na to Berengar złością i wykrzyknął "Milcz sługusie kato-mafii i szubrawcze na pasku Opus Dei wodzon" To posłyszawszy starzec cisnął w Berengara kulą z nieczystości ulepioną, aże się zachwiał Berengar i spadł prawie z beczki z kapustą. Berengar jednako niewzruszon nadal głosił Pentalog. Tłum zasię rozeźlony począł obrzucać onego Berengara, czym kto miał pod ręką, a nade wszystko warzywem wszelkiem, choć i pomyje się zdarzały. Naonczas starsi miasta tak Berengarowi rzekli: Gościu nie ma dla ciebie miejsca w naszym mieście, albowiem miłujemy wolność, a ty przynosisz nam niewolę. Głosisz suwerenność a chcesz nas poddać twej idei. Nie wolność to wszak, a tyrania, zasię tyranów karzemy w naszym mieście zaszyciem w worku z kurą i zepchnięciem ze wzgórza wolności. Zląkł się naonaczas Berengar ale niewzruszon zakrzyknął "Kauzyperdy, pseudoateistyczni obrońcy Dekalogu....!!!!" i "Błahahahahahaha" zawołał. Na to starsi pojęli że umysł jego pomieszan i miast kary zaszycia w worku skazali go na wygnanie z miasta. I tak kazali straży go wyprowadzić, zasię jeden jeno miał sandał na swej stopie, albowiem na drugim wypisał pentalog i pozostawił onego na pustyni Kalahari. I dziatwa rzucała weń czym kto miał pod ręką, a nade wszystko warzywem wszelkiem, choć i pomyje się zdarzały. Takoż bracia wyglądało wygnanie cnego Berengara.
Subskrybuj:
Posty (Atom)