Zdarzyło się raz, że Furtian Wacław w swojej wielkiej pielgrzymce po barbarzyńskich krainach dotarł aż do dalekich Syrakuz. Zapytał tam przechodniów, kto w tym mieście jest największym z mędrców, albowiem pragnął pokonać go w dyskusji na argumenty i udowodnić wyższość Pentalogu nad katofilozofią. Jako też i zaprowadzono go do pewnego siwobrodego starca, zwanego Archimedesem, który pochylony nisko rysował na piasku jakieś koła i wypisywał wzory.
- Nad czym tak się głowisz, dziadku? - zagadnął go Wacław.
- Rozważam różne problemy geometryczne, to wielce frapująca dziedzina, w której jest jeszcze wiele do odkrycia. Teraz np. zastanawiam się nad sferami - odparł Archimedes.
- Błachachacha!!!! - wybuchnął śmiechem Wacław. - Furtianie już dawno znają ostateczną definicję sfery, wiemy że jest to zbiór wszystkich punktów równo odległych od dowolnie obranego punktu. Ta definicja jest ostateczna i nie ma się co nad nią zastanawiać, chyba, że jakiś filozof jest w stanie podać lepszą definicję od tej.
- Spokojnie, rozpatrzmy tę definicję - zauważył Archimedes. I narysował punkt. - To jest punkt. Skoro definicja jest dobra, to zbiorem wszystkich punktów równo oddalonych od niego o odległość równą zero, którą przecież dopuszcza definicja, jest ten sam punkt, który jest zarazem środkiem sfery. Mamy więc intrygującą sferę będącą zarazem punktem.
- Bzdura! - ryknął Wacław. - Co to za jakieś katolickie sfery? Masz podać lepszą definicję a nie rysować bzdurne jednopunktowe sfery.
- Weźmy więc dwa punkty - Archimedes postawił drugi punkt obok pierwszego. - Teraz przyjmijmy, że odległość, która nas interesuje to odległość między tymi dwoma punktami. Zatem warunki definicji sfery dla jednego z nich spełnia wyłącznie drugi. I odwrotnie. Mamy więc dwie przenikające się sfery punktowe. Każdy z tych dwu punktów jest więc sferą dla drugiego.
- Kompletny katolicki idiotyzm - Wacław nielicho się zdenerwował. - Błachachacha!!! choćbyś się sfajdał z wysiłku, nie wymyśliłeś lepszej definicji. A twoje przenikające się sfery to absurd, tumanie bez wyobraźni.
- Zaraz, zaraz - zauważył Archimedes. - Przecież ja nie wymyślam lepszej definicji, tylko sprawdzam twoją. Skoro uważasz moje sfery za bzdurne, to podważasz sam definicję, którą uważasz za prawdziwą. Jeśli te sfery są bzdurne, bzdurna jest też definicja. Jeśli definicja jest ostateczna i prawdziwa, prawdziwe są też moje sfery. Mogę narysować jeszcze wiele innych sfer... - i tu Archimedes zaczął rysować wiele innych sfer, ale Wacław w ogóle na to nie zwrócił uwagi lecz powiedział:
- To typowe zapętlenie filozofa, myślisz, że jesteś wielkim wykładowcjaninem, a tu proszę, taki prosty "Furt Wac", wykazał, że nie znasz się na niczym. Nawet twój katolicki Bóg ci nie pomoże. Błachachacha!!!!!!!
I nim Archimedes zdążył wyjęczeć coś więcej niż "Noli turbare sphairas meos ", Wacław podeptał rysunki sfer i tak potraktował go Brzytwą Furtiana, że ten się aż nogami nakrył.
W ten sposób Furtian Wacław po raz kolejny utarł nosa uczonym wykładowcjanom.
sobota, 19 lutego 2011
Subskrybuj:
Komentarze (Atom)